Wilcze Opowiadania

Ta zakładka jest przeznaczona do pisania opowiadań. Jak to robić? To proste! Piszesz opko w notatniku albo gdzie indziej i wysyłasz do mnie czyli Izaaa20021

Od Lukasa
Dziś rano byłą piękna pogoda więc uznałem, że wybiorę się na polowanie, upolowałem sowę i królika miałem zamiar wracać gdy ujrzałem stadko magicznych sarn wiedziałem, że sam sobie nie dam rady więc pobiegłem do watahy spotkałem Alphę Sindy
-Cześć-przywitałem się
-Hej, gdzie tak gnasz
-Spotkałem stadko magicznych saren i chciałem kogoś prosić o pomoc w polowaniu, czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i poszła na polowanie ze mną?

Sindy?




Od Alphy Sindy
Od Alphy Sindy
Nie miałam nic do roboty... Rick poszedł sprawdzić tereny a ja siedziałam w jaskini.
-No dobra.-Powiedziałam i ruszyliśmy. Na polanie faktycznie było dużo magicznych sarn, położyłam się na trawie, już mialam ruszać aż zauważyłam lecącą Deveshe z 3 letnim wilkiem.



-Widać Sindy że zostajesz tu na stałe tak?-Odezwała się Deveshe.
-Mam taki zamiar a ty nie masz prawa być na mojej ziemi.
-Nie mam prawa, ale mam prawo być obok was.
-To znaczy?-Spytał Rick
- Jesteśmy waszymi sąsiadami - Powiedziała, zaśmiała się i poleciała. Wrócilismy do jaskini byłam wstrząśnięta ale nie dałam to po sobie poznać.
-Kochanie nie martw się. -Odezwał się Rick
-Nie martwie się-Odpowiedziałam i pocałowałam Rick'a. Poszłam nad Jezioro księżycowe i tam spotkalam Lukasa.
-Alpho Sindy ?
-Tak?


Lukas?



Od Lukasa
Alpha patrzyła na mnie ale widać było, że coś jest nie tak, chwilę się zastanawiałem co powiedzieć ale najpierw chyba będę ją musiał choć trochę pobudzić bo zaraz w depresje zapadnie
-Kocham cię Sindy nie widziałem nigdy piękniejszej wadery-powiedziałem, starając się mówić poważnie choć słabo mi to wychodziło nigdy nie wyznawałem waderze która mi się podoba miłości a co dopiero takiej która jest mi obojętna
-CO?!- nagle otrzeźwiała, to ją chyba trochę pobudziło, a ja śmiałem się dopiero po chwili chyba zrozumiała
-Dobra żarty, żartami ale mam do ciebie pytanie- powiedziałem już całkowicie poważnie
-Jakie?
-Co tu robi Deveshe, z tego co wiem to ty zostałaś wygnana, a tamta wataha była daleko dodatkowo to ona miała być córką Alph więc na logikę biorąc była przyszłą przywódczynią, co między wami zaszło?Czemu ona cię tak nienawidzi? I jeszcze jedno czy jej obecność dość niedaleka oznacza, że mam w każdym momencie być gotowy na atak?- powiedziałem wszystko co było w mojej głowie od czasu gdy zobaczyłem Daveshe i tego basiora - Oczywiście zrozumiem jeśli nie zechcesz mi odpowiedzieć w końcu to twoje osobiste sprawy ale chciałbym wiedzieć na czym stoję i czego mogę się spodziewać- dokończyłem i spojrzałem na Alphę. Przez dłuższą chwilę milczała po czy powiedział:

Sindy?




Od Alphy Sindy
Węstchnęłam ciężko, lecz zaczęłam:
-Deveshe jest corką alphy Sayony i Diaglo. Ja jestem ich siostrzenicą... Gdy byliśmy szczeniakami bardzo się lubieliśmy ale gdy skończyłam rokona dorosła, zaczęła się dziwnie zachowywać. W końcu ja też skończyłam rok i zaczęłam pracować jako opiekunka szczeniąt. W WŚS (Wataha Śnieżnego Snu) było durzo szczeniąt, bardzo lubię szczeniaki, dlatego wybrałam sobie taką robote. Raz Sayona kazała mi pilnować watahy gdyż musieli gdzieś iść. Chętnie się zgodziłam, Deveshe to się nie podobało bo to ona miała pilnować a nie ja. Deveshe postanowila zrobić zemstę. Tej nocy pilnowałam wejścia do nory szczeniaków, Deveshe wypiła eliksir gzięki któremy zmieniła się we mnie. Najpierw zabiła dorosłych, lecz zostawiła pare poranionych wilków żeby powiedzieli że to ja ich zaatakowałam. Następnie zakragła się do mnie i żuciła mi się na szyje. Zaczęłam ją drapac aż puściła mnie i odmieniła się w tą samą Deveshe. Byłam wściekła, wiedziałam że chce mnie zabić. Wpadłam w furię, chciałam ją zabić, ale rzez pmyłkę zabiłam szczeniaki... Deveshe śmiała się szyderczo, a ja nie wiedziałam co robić. Nastepnego dnia Alphy przyszły do watahy, Deveshe popłakała się i powiedziała że to ja zabiłam dorosłych i szczeniaki. Świadkowie to potwierdziły i skazano mnie na śmierć. Gdy już mieli to zrobić Rick mnie obronił, i po kilku godzniach wyganli mnie i Ricka z tej watahy. Wędrowaliśmy tak długo aż zobaczyłam ducha wilka który wyje do księżyca. Postanowiłam tu zostać, Rick się zgodził. Właśnie dziś Deveshe przybyła tutaj, jeszteśmy teraz zagrożeni... Deveshe przeprowadziła się z jej chłopakiem - Milon. Sąkolo nas i musimy być przygotowieni na walke i zabicie jej szpiegów. Musimy trzymać się razem , trenować więcej aby nasza wataha się nie rozpadła.-Powiedziała cała historie a Lukas powiedział

Lukas co powiedziałeś?

 

Od Lukasa

-Rozumiem, wezmę się za trening. Postaram się ciebie nie zawieść, a teraz nie będę ci już przeszkadzał.- powiedziałem po czym poszedłem w stronę Jeziora Księżycowego
-Czyli mój plan znalezienia najpierw partnerki pójdzie gdzieś- powiedziałem sam do siebie, nagle usłyszałem jakiś szelest za liśćmi ruszyłem powoli w tamtą stronę z, ujrzałem tam dwa wilki które od razu ruszyły do ucieczki jeden był biły a drugi czarny. Ruszyłem za nimi w szybko je przegoniłem, zagrodziłem im drogę.
-Kim jesteście i czego szukacie na terenach tej watahy!- powiedziałem ostro, żaden mi nie odpowiedział tylko rzucili się na mnie uniknąłem pierwszego ataku i zaatakowałem czarnego, ugryzłem go w nogę ale od razu ruszył na mnie biały odsunąłem się. A on uderzył w czarnego
-Jakoś słabo wyszkoleni jesteście- uśmiechnąłem się, ale zanim się zobaczyłem jeden z nich zanurzył kły w moim karku. Szybko go zrzuciłem i uniknąłem ataku drugiego. Tak być nie może pomyślałem. Teraz ja zaatakowałem na czarnego i zatopiłem w nim kły zawył z bólu drugi ruszył mu na ratunek ale ja już przegryzłem krtań tego czarnego i padł trupem. Biały osłupiał i chyba wpadł w wściekłość zaczął się miotać i atakował bez opamiętania większość ciosów unikałem ale i tak dość mocno dostałem. Gdy myślałem, że już nie dam rady odsłonił swój bok a ja wykorzystałem okazję i przygwoździłem do go ziemi, nie miał się jak ruszyć na jego pysku ujrzałem cień strachu.
-Jeszcze raz pytam kim jesteś i czego tu szukasz?! Jeśli nie odpowiesz skończysz jak twój kolega!
-Nie nie zabijaj mnie ja mam rodzinę!
-Więc mów!
-Jestem Tamorayn a tamten to Zake jesteśmy z Wataha Krwawej Śierści błagam nie zabijaj mnie!
-Co tu robiliście?!- spytałem choć dobrze znałem odpowiedz
-Deveshe kazała nam was szpiegować
-Czy było was więcej?
-Z tego co wiem tylko my- mówił z przerażeniem, raczej nie kłamał
-Puszcze cię ale tylko tym razem i tylko dlatego, że masz Deveshe przekazać wiadomość ,,Zabiję każdego z waszej watahy jeśli spróbuje wejść na nasze tereny, a jeśli spróbuje zrobić coś komukolwiek z nas będziecie umierać długą i bardzo bolesną śmiercią" mam nadzieję, że zrozumiałeś a teraz spadaj i weź tego swojego koleżkę- już nic nie odpowiedział tylko zabrał go i uciekł. A ja poszedłem najpierw do Rick'a i o wszystkim mu powiedziałem a następnie do szpitala ponieważ moje obrażenia były dość dotkliwe.
-Cześć Kamila
-Cześć- przywitała się wadera- co cię tu sprowad...- urwała w połowie zdania gdy ujrzała moje rany.
-Ja własnie w tej sprawie- powiedziałem wadera patrzyła na mnie swoimi pięknymi oczami
- To zajmiesz się mną?- spytałem

Kamila?




Od Alphy Sindy
Leżałam sobie z Kamilą na polanie szczeniąt. Bardzo lubię Kamilę, można z nia swobodnie pogadac, polatać i pomarzyć.
-Jak długo szukaliści miejsca na watahe?-Spytała
-Nie wiem, wiem że bardzo długo...-Powiedziałam i wstałam.-Chcesz się przejśc?
-Pewnie!-Powiedziała i szlismy w stronę potoku Niebios. Gdy byliśmy na miejscu, zauważyłam wilka. Kamila była gotowa do ataku ale jak się zbliżył poznałam że to Zailo, mój przyjaciel.
-Zailo co ty tu robisz?!-Spytałam ciekawa jego przygody.
-Sindy... moja partenrka... własnie rodzi...-Powiedział zdyszany.
-Prowadź nas a my polecimy do niej.-Powiedziałam i ja z Kamilą uniosłysmy sie do góry, a Zailo zaczął biec. Gdy bylismy na miejscu, zobaczyłam pękną choć zmęczoną wilczyce.
-Kamila, sparwdź czy z dzieckeim jest wszystko dobrze.-Rozkazałam, i podeszłam do wilczycy. Okazało się że to młoda matka i ma na imię Nosuna.
-Alpho Sindy?-Spytała Kamila
-Tak?
-Będę potrzebowala leków, które są w szpitalu... Bez nich maleństwo się nie narodzi.- Musiałam myśleć szybko i rozsądnie... aż podjęłam decyzje:
-Bierzemy ją do szpitala.-Kamila tylko kiwnęła głową i wzieła ją delikatnie na grzbiet i leciała ostrożnie choć szybko do szpitala. Gdy dotarlismy Zailo już czekał przed szpitalem. W szpitalu, Kamila szukala leków a ja uspokojałam wilczyce.
Nosuna?




Od Nasuna
Coś mnie uciskało w brzuch. Kamila szukała leków kilka minut a dla mnie to było z kilka godzin! Bradzo głośno krzyczałam, Alpha Sindy mówiła miłe słowa... Ale to mi nie pomagało, coraz bardziej bolał mnie brzuch... Zailo był na dworzu z innymi samcami, brakowało mi go. Po dwóch godzinach usłyszałam jak Kamila krzyczy ''Jest główka!'', zaczęłam bardziej parć, żeby dziecko wyszło na świat. Po godzinie urodziłam samiczke - Valixy. Byłam bardzo zmęczona, ale nakarmiłam małą i zamknęłam oczy...

Zailo?



Od Zailo
Gdy weszłem do jaskini, zobaczyłem moją partnerkę, a koło niej mała czarniutka kulka. Położyłem się koło niej a ona otworzyła oczy.
-Jak damy mu na imię?-Spytałem
-To jest waderka, kotku.-Odpowiedziała-Już dawno myślałam nad imieniem Valixy.
-Ładne imię. Witaj w na świecie moja mała Valixy...-Powiedziałem i przytuliłem szczeniaka. Po kilkunasstu minutach weszła Alpha Sindy i Rck.
Mieli stanowcze i surowe zwroki, igdy takiej Sindy nie widziałem...
-Przybyliście do tej watahy, jako zwykła rodzina...-Zaczął Rick
-Ale że Zailo był moi przyjacielem, i ma córkę i żonę, ojznajmiam iż jesteście Betami.-Powiedziała Alpha
-Naprawdę? Dziękuje-Powiedziałem.
-Nie ma za co.-Odpowiedziała Alpha i sobie poszła. A my się musieliśmy przenieść do jaskini Alph... Było niesamowicie, Nosuna się ucieszyła, ale potrzebowała odpoczynku, i się położylismy spać.




Od Shanti
Wyszłam na spacer. Nagle poczułam nieznaną woń zatrzymałam się węszyłam i powiedziałam do siebie -Coś mi tu nie gra. Szłam śladem tej woni i zobaczyłam wilka spytałam- Co tu robisz? Wilk nic nie powiedział. Znowu warknęłam -Gadaj to nasz teren!!. Nagle zobaczyłam pod jego łapą nieżywego szczeniaka bardzo lubiłam maluszki. Więc w ciągu 3 sekund zamieniłam się w stan furii doskoczyłam do niego brakowało kilka centymetrów żebym go złapała. Znowu się rzuciłam tym razem trafiłam go w bok przytwierdziłam go do ziemi. Wtedy on powiedział -Daj mi litość proszę!. Ja na to- zabiłeś szczeniaka wkroczyłeś na nasz teren i ja mam ci dać litość!? Zapatrzyłam się na martwe ciało szczeniaka i on w tej samej chwili złapał mnie za gardło. Jednak znowu zmieniłam się w stan furii odrzuciłam go uderzył w pień drzewa podbiegłam do niego i krzyknęłam -Przypominam sobie ciebie zabiłeś moją matkę pożałujesz za szczeniaka i matkę!. Wtopiłam kły w jego szyję chwilę się na mnie patrzył i w końcu zamknął oczy. Pomyślałam- Dostał to na co zasłużył - fuknęłam. Odeszłam




Od Lukasa

-Rozumiem, wezmę się za trening. Postaram się ciebie nie zawieść, a teraz nie będę ci już przeszkadzał.- powiedziałem po czym poszedłem w stronę Jeziora Księżycowego
-Czyli mój plan znalezienia najpierw partnerki pójdzie gdzieś- powiedziałem sam do siebie, nagle usłyszałem jakiś szelest za liśćmi ruszyłem powoli w tamtą stronę z, ujrzałem tam dwa wilki które od razu ruszyły do ucieczki jeden był biły a drugi czarny. Ruszyłem za nimi w szybko je przegoniłem, zagrodziłem im drogę.
-Kim jesteście i czego szukacie na terenach tej watahy!- powiedziałem ostro, żaden mi nie odpowiedział tylko rzucili się na mnie uniknąłem pierwszego ataku i zaatakowałem czarnego, ugryzłem go w nogę ale od razu ruszył na mnie biały odsunąłem się. A on uderzył w czarnego
-Jakoś słabo wyszkoleni jesteście- uśmiechnąłem się, ale zanim się zobaczyłem jeden z nich zanurzył kły w moim karku. Szybko go zrzuciłem i uniknąłem ataku drugiego. Tak być nie może pomyślałem. Teraz ja zaatakowałem na czarnego i zatopiłem w nim kły zawył z bólu drugi ruszył mu na ratunek ale ja już przegryzłem krtań tego czarnego i padł trupem. Biały osłupiał i chyba wpadł w wściekłość zaczął się miotać i atakował bez opamiętania większość ciosów unikałem ale i tak dość mocno dostałem. Gdy myślałem, że już nie dam rady odsłonił swój bok a ja wykorzystałem okazję i przygwoździłem do go ziemi, nie miał się jak ruszyć na jego pysku ujrzałem cień strachu.
-Jeszcze raz pytam kim jesteś i czego tu szukasz?! Jeśli nie odpowiesz skończysz jak twój kolega!
-Nie nie zabijaj mnie ja mam rodzinę!
-Więc mów!
-Jestem Tamorayn a tamten to Zake jesteśmy z Wataha Krwawej Śierści błagam nie zabijaj mnie!
-Co tu robiliście?!- spytałem choć dobrze znałem odpowiedz
-Deveshe kazała nam was szpiegować
-Czy było was więcej?
-Z tego co wiem tylko my- mówił z przerażeniem, raczej nie kłamał
-Puszcze cię ale tylko tym razem i tylko dlatego, że masz Deveshe przekazać wiadomość ,,Zabiję każdego z waszej watahy jeśli spróbuje wejść na nasze tereny, a jeśli spróbuje zrobić coś komukolwiek z nas będziecie umierać długą i bardzo bolesną śmiercią" mam nadzieję, że zrozumiałeś a teraz spadaj i weź tego swojego koleżkę- już nic nie odpowiedział tylko zabrał go i uciekł. A ja poszedłem najpierw do Rick'a i o wszystkim mu powiedziałem a następnie do szpitala ponieważ moje obrażenia były dość dotkliwe.
-Cześć Kamila
-Cześć- przywitała się wadera- co cię tu sprowad...- urwała w połowie zdania gdy ujrzała moje rany.
-Ja własnie w tej sprawie- powiedziałem wadera patrzyła na mnie swoimi pięknymi oczami
 - To zajmiesz się mną?- spytałem

Kamila?



Od Shanti

Wyszłam na spacer. Nagle poczułam nieznaną woń zatrzymałam się węszyłam i powiedziałam do siebie -Coś mi tu nie gra. Szłam śladem tej woni i zobaczyłam wilka spytałam- Co tu robisz? Wilk nic nie powiedział. Znowu warknęłam -Gadaj to nasz teren!!. Nagle zobaczyłam pod jego łapą nieżywego szczeniaka bardzo lubiłam maluszki. Więc w ciągu 3 sekund zamieniłam się w stan furii doskoczyłam do niego brakowało kilka centymetrów żebym go złapała. Znowu się rzuciłam tym razem trafiłam go w bok przytwierdziłam go do ziemi. Wtedy on powiedział -Daj mi litość proszę!. Ja na to- zabiłeś szczeniaka wkroczyłeś na nasz teren i ja mam ci dać litość!? Zapatrzyłam się na martwe ciało szczeniaka i on w tej samej chwili złapał mnie za gardło. Jednak znowu zmieniłam się w stan furii odrzuciłam go uderzył w pień drzewa podbiegłam do niego i krzyknęłam -Przypominam sobie ciebie zabiłeś moją matkę pożałujesz za szczeniaka i matkę!. Wtopiłam kły w jego szyję chwilę się na mnie patrzył i w końcu zamknął oczy. Pomyślałam- Dostał to na co zasłużył - fuknęłam. Odeszłam


Od Kamili

-Oczywiście że się tobą zajmę, przecież to moje zadanie. Ale twoje obrażenia są dość poważne i będziesz musiał zostać tutaj kilka dni.
-Ach to szkoda. Nie lubię być w szpitalu.
-Nie martw się moje towarzystwo umili ci ten czas.- powiedziałam z uśmiechem, on także się uśmiechnął.
-No wchodź nie będziesz tak stał- powiedziałam, zawahał się ale wszedł, opatrzyłam mu ranę i dałam parę ziół na zmniejszenie bólu.
-Dobra ja mam teraz coś do zrobienie a ty leż tu i się nie ruszaj wrócę później i zmienię ci opatrunek
-Ale za to, że muszę tu być powiesz mi potem coś o sobie- powiedział
-Zastanowię się- odpowiedziałam i popatrzyłam na niego był taki przystojny aż chciałam.... nie o czym ja myślą!- skarciłam się potem się obróciłam i wyszłam ze szpitala. Poszłam na spotkanie z Sindy rozmawiałyśmy a nagle przyszedł Zailo, zajęłyśmy się jego partnerką i odebrałam po raz pierwszy poród to było niesamowite a szczeniak był taki słodki.
Ciekawe czy będę miała kiedyś szczeniaki- powiedziałam sama do siebie w drodze powrotnej od razu do głowy przyszedł mi Lukas.- Nie czemu znowu o nim myślę- pomyślałam ale nie mogłam zaprzeczyć podobał mi się i to bardzo.
-Cześć znowu- odezwał się Lukas gdy weszłam do jaskini
-Cześć mam nadzieję, że byłeś grzeczny
-Oczywiście, że tak- uśmiechnął się, zmieniłam mu opatrunek.
-Chciałeś coś o mnie wiedzieć tak?
-Oczywiście opowiadaj- powiedziałam mu o całym moim życiu przysłuchiwał się z uwagą nie było zbyt wiele do opowiadania.
-To wszystko tak tu trafiłam- powiedziałam na koniec
-Ciekawe- zastanowił się chwilę i spytał:

Lukas?



Od Shanti do Lukasa

Szłam laskiem nagle zobaczyłam basiora siedział i patrzył się w niebo spytałam -Ty jesteś Lukas? On odpowiedział - Tak. Popatrzyłam my w oczy a on mi. Poczułam , że moje serce z kamienia się roztapia. Odeszłam powiedziałam - Moon Sun to miłość? Usłyszałam -Tak Shanti. Zbliżała się północ. Nagle coś mnie uderzyło w bok dosyć mocno. Zobaczyłam to była jedna członkini z Watahy Krwawej Sierści. Poczułam pazur zbliżający się do mojej szyi przemknęło mi po myśli -To koniec. Uroniłam jedną łzę. Nagle zobaczyłam Lukasa Skoczył na tą waderę przewrócił ją. Krzyknęłam -Uciekaj dam radę!! Wzbiłam się w powietrze mocno w nią naparłam spadła w kanion po chwili usłyszałam zkowyt. Pomyślałam - Co ja bym zrobiła jakby się nie pojawił? Wróciłam do domu i położyłam się.


Od Shanti

Pewnego dnia poszliśmy na polane Loves. Lukas powiedział- Kocham cię. Ja odpowiedziałam -Ja cibie też. Patrzyliśmy sobie w oczy. I nagle się pocałowaliśmy. Lukas spytał -Zostaniesz moją dziewczyną. Odpowiedziałam -Tak. I znowu się pocałowaliśmy



Od Lukasa

-Ehh... wiem, że już o to pytałem ale ile tu będę musiał być?- spytałem
-Parę dni już mówiłam- wydawała się być zawiedziona, wstała i gdzieś poszła. Dni minęły mi dość szybko i w końcu mogłem wyjść.
-Dzięki za wszystko mam nadzieję, że nie będę musiał tu już przychodzić w takich warunkach.
-Nie ma za co- odpowiedziała wadera i weszła do szpitala, ja poszedłem w stronę Jeziora Księżycowego, spotkałem tam Shanti:
-Cześć
-Hej- odpowiedziała wadera a ja ją przytuliłem
-To co powiesz na polowanie?- spytałem
-Dobra widziałam parę saren
-Ok to choć- ruszyliśmy najpierw zobaczyliśmy magiczne sarny, Shanti atakowała z góry a ja wykończałem zwierze, udało nam się upolować jeszcze kilka białych sarn i sowy. Najpierw pożywiliśmy się a później zanieśliśmy Alphą i innym wilkom w końcu muszę się jakoś zasłużyć jeśli chce zostać Deltą czy wyżej nie pasuje by moja partnerka była Betą a ja Omegą muszę się postarać.
-Dobra cała watahy chyba dożywiona- uśmiechnąłem się do mojej partnerki była piękna- No to może teraz do Loves?- spytałem
-Jasne- dotarliśmy bez przeszkód
-Wiesz,że jesteś najpiękniejsza- powiedziałem, wadera się zarumieniła co dodało jej uroku
-Nie przesadzaj
-Co do cienie nigdy nie przesadzam- powiedziałem i pocałowałem partnerką.
-Kocham cię
-Ja ciebie też- odpowiedziałem- i mam pytanie....- powiedziałem trochę niepewnie
-Jakie?- spytała wadera jej oczy tak lśniły
-Co powiesz na to byśmy postarali się o szczeniaki?- spytałem i popatrzyłem na partnerką

Shanti?



Od Shanti


Po tym jak Lukas spytał o szczeniaki to odpowiedziałam- Tak Lukas odpowiedział-To fajnie. (Wszyscy wiedzą jak się robi szczeniaki) kilka godzin później przyszłam do jaskini Alf Pokłoniłam się i powiedziałam -Droga Sindy chcę ogłosić że jestem w ciązy z Lukasem. Sindy odpowiedziała- Dobrze. dopiero teraz zobaczyłam Ricka Co ja tu słyszę! Valixy będziemiała towarzysza lub towarzyszkę! Sindy się tylko usmiechnęłą i powiedziała -Dobrze Shanti fajnie ale przyprowadź tu jeszcze Lukasa i wszyscy razem pogadamy. Przyszliśmy z Lukasem. Lukas spytał-O co chodzi Sindy? Prosiłam żeby mi mówić jeśli będziecie chcieć potomstwo -Powiedziała to spokojnym głosem. A coś nie tak? Odezwał się Rick -Po narodzinach szczeniąt jak przed będziemy mieć problem ponieważ musisz więcej jeść a po narodzinach twoje szczenię będzie musiało. -A powiedziałam smutnie. Lukas trącił mnie nosem i powiedział -Nie martw się. Jeśli pozwolisz Sindy to już pójdziemy. Sindy powiedziała-Dobrze. -Chodź na polanę Loves-Odezwał się Lukas. Akórat trafiliśmy na zachód słońca. Nagle Lukas coś wyczuł węszył i gwałtownie krzyknął -Uciekaj!! Odbiegłam parę kroków i zobaczyłam WKS (watahę krwawej sierści) Zawołałam Ricka. On krzyknął -Wszystkie basiory na polanę Loves mamy problem!! Pobiegli najszybciewj jak mogli ja także bo i mnie poprosił. Walczyliśmy zacięcie zabiliśmy około 20 wilków. po walce okazało się ,że mam ranę na boku i łapię. Przyszła Camila i mnie wzięła. W szpitalu mówiłą-To nic poważnego. Po 3 dniach wyszłam. Na rozgrzewkę polatałam sobie i ścigałam się z ptakami. Usłyszałam wołanie Lukasa- Shanti chodź! Zleciałąm on się obrócił i zobaczyłam bukiet róż -Dziękuję -powiedziałam. On na to- Nie musisz dziękować jesteś najpiękniejsza waderą i mnie pocałował. Nastepnego dnia spotkałam Cami -Hej -powiedziałam -Hejka -odpowiedziała. -Cami przy okazji za ile dni tygodni itp. się urodzi szczenię? -Za około 10tygodni -Dzięki Cami odkrzyknęłam. Przyszłam do Lukasa mu to oznajmić ucięszył się. ale po chwili zobaczyłam nieżywego obcego szczeniaka zobaczyłam potem innego wilka który morduje już 6. Lukas zobaczył że powoli zmieniam się w stan furii i powiedział -Spokojnie. Niestety za późno już miałam w szczekach tego wilka. Po chwili zostały już po nim kawałki sierści. -Nie mogłąm się postrzymać jak mógł cos takiego zrobić?! Lukas podszedł i powiedział -Chodź już spac kotku robi się ciemno. odpowidziałam -Dobrze


Od Alphy Rick'a

Mała Valixy jest prześliczna, cała wataha chcę się bawić z waderką. Sindy bardzo czesto bawi się z małą, postanowilem się jej spytać o dziecko, wiem że Sindy, zarazem lubi szczeniaki a zarazem boi się zajść w ciąże. No coż, sprubójemy... Dzisiaj było północne wycie, więc po imprezie, zaprowadziłem Sindy na polane Loves i tam zaczeliśmy rozmowe :
-Sindy, Nosuna ma szczenię więc pomyślałem żebyśmy też postarali sie o szczenię.-Powiedziałem a Sindy była zamyślona lecz odpowiedziała.
-Dobra, kochanie.-Odpowiedziała
-Naprawdę?
-Naprawdę.-Powiedziała i wstała.-Choć mój tygrysku.
Powiedziała i ruszyliśmy do drzewa i zaczynaliśmy....

***
Po skonczonej ''przygodzie'' poprosiliśmy Kamile aby sprawdziła czy Sindy jestw ciąży. Okazało się że jest! Bardoz się ucieszyłem, teraz trzeba czkeać na szczenię.





Od Shanti
Od Shanti
Pewnego dnia wybrałam się na polowanie pomyślałam -Kiepsko tylko jedna sowa hm.. A co to? Zobaczyłam Zailo jeszcze mnie nie widział po zmianie futra (jak mnie pierwszy raz zobaczył miałam czarne futro białe skrzydła i nie miałam znaków) W ciągu chwili leżałam na ziemi Zailo warknął -Kim jesteś!? Zailo póść mnie proszę -Ledwo to powiedziałam. Zailo! Chciał mi zadać cios ale udało mi się uniknąć. Krzyknęłam -Zailo przestań! On w tej samej chwili mną rzucił uderzyłam bokiem w drzewo. Widziałam jak zbliża do mojego karku swoje kły. Chwilę mnie trzymał w szczękach zemdlałam. Usłyszałam warknięcie i zobaczyłam Lukasa. Basior krzyknął -Zostaw ją! Zailo nadal mnie ściskał tym razem mocniej Lukas zobaczył ,że zamykają mi się oczy doskoczył do Zailo przewrócł go i krzyknął -To Shanti po przemianie głupku prawie ją zabiłeś!!!! Chwilę później widziałam jak Zailo odchodził z podwiniętym ogonem. Lukas podbiegł do mnie i się spytał łagodnym tonem -Nic ci nie jest? Później zemdlałam obódziłam się w szpitalu. Chciałam się zerwać ale miałam bandaż na szyi -Spokojnie Shanti-Powiedziała Camila później Camila mnie zabrała do...

Camila?





Od Shanti
Pewnego razu poszłam nad wodospad zobaczyłam Lukasa chciałam krzyknąć cześć ale się powstrzymałam bo cobaczyłam Camilę. Wzniosłam się w powietrze na nawyższym drzewie usiadłąm i ich podsłuchwiałam (wiem ,że nieładnie ale czułam miłośc do Lukasa od Camili) Rozmawiali o szczeniakch. W pewnej chwili zobaczyłam , że Camila zbliża pyszczek do Lukasa pyska pocałowała go widziałam że Lukas się nie sprzeciwiał pomyślałam -Nie wierzę! jak tag mogła?! Chwilę później wiatr mocniej zawiał i mnie zrzucił na ziemię. Lukas się spytał -Nic się nie stało? Ja z łzami w oczach krzyknęłam -Jak mogłeś?! niewieżę! Pobiegłam do mojej jaskini czyli Alf. Połorzyłam się w swoje miejsce i płakałam. Kilka minut później weszłą Sindy. -Co się stało? wyjąkałam -L Lukas C Camila -Co Shanti? -Camila pocałowała Lukasa a on nawet jej od siebie nie odsunął później powiedział wspaniała chwila!! Wybuchnęłąm płaczem. Porozmawiam z nim Shanti. Lukas właśnie wchodził do jaskini. -Chodź ze mną Lukasie. -Tak Sindy? -Długo cię znam ale nie wiedziałam że tak możesz zrobić. -O co ci chodzi? -Shanti widziała jak całowałeś się z Camilą i słyszała jak powiedziałeś że to cudowna chwila. -Mogę iść do niej? -Spytał -Tak Lukasie Usłyszałam kroki i powiedziałam -Jak to ty Lukas to z tąd idź. -0Ale Shanti to nie tak jak myślisz! -Głucha i ślepa nie jestem! -Shanti moje serce należy do ciebie! -I Camili-burknęłąm -Mylisz się! W tej chwili Lukas zaczął śpiewać piosenkę którą wymyśliliśmy -Ta miłość wszystko przeżyje smutki kłótnie. Bez ciebie nie mogę żyć uwierz mi Shanti Shanti... I wyszedł. Jak szedł to Rick podszedł do niego i się spytał -Co jest? -Shanti mnie widziała jak Camila mnie pocałowała i usłyszałą że mówię piękna chwila. -Drogi Lukasie nie smuć się też to widziałem i ci wierzę. -Teraz idę z nią porzmawiać -Cześć Rick -Hej Shanti muszę ci coś powiedzieć -Tak?-Zerwałam się na równe nogi -Widziałem wszystkie zdarzenia dlatego Lukas nie odepchnął Camili od siebie ponieważ go trzymała a cudowna chwila powiedziała Camila i miała wtedy chrypę. -Skoro tak mówisz to idę do Lukasa. -Lukas... -Tak? -Przepraszam że ci nie wierzyłam. -W końcu i mnie porwał pocałował i...

Lukas?





Od Kamili

Zabrałam Shanti do jamy obok gdzie mogła spokojnie odpocząć. Gdy przyszedł ją odwiedzić Lukas spojrzeliśmy na siebie a nasze oczy zabłysnęły. Na szczęście Shanti tego nie dostrzegła. Po kilku dniach wadera mogła już wyjść ze szpitala. W końcu miałam chwilę la siebie gdy nagle przyszedł Lukas i zaprosił mnie na spacer nad Wodospad. Podczas drogi dużo ze sobą rozmawialiśmy, mieliśmy wiele spólnych tematów, które nas do siebie zbliżyły. Gdy doszliśmy na miejsce nastała chwila ciszy którą przerwał niespodziewany pisk orła. Wystraszyłam się i wpadłam w objęcia Lukasa. Chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy po czym basior mnie pocałował. Pocałunek przerwał krzyk Shanti, która najwyraźniej wszystko zobaczyła. Wadera uciekła w stronę jaskini Alph. Ja i Lukas staliśmy wciąż nie wiedząc co się tak właściwie stało. Wiedziałam tylko jedno że kocham Lukasa. Po chwili Lukas pobiegł do Shanti co mnie trochę zabolało, ale w końcu to jego partnerka więc musiałam to zrozumieć. Ale mimo tego nasz pocałunek nie dawał mi spokoju, czułam w nim że Lukas też tego chciał w końcu to on mnie pocałował. Nie wiedziałam co mam myśleć czy to tylko przypadek czy Lukas naprawdę chciał to zrobić.




Od Lukasa

I przytuliłem ją:
-Ciesze się-uśmiechnąłem się- Emm.. wiesz ja pójdę na polowanie wrócę późno- powiedziałem i pobiegłem nie spoglądając na partnerkę, nie chciałem z nią teraz rozmawiać nie teraz kiedy sam nie wiedziałem co czuje nie chciałem jej ranić, ale ten pocałunek z Kamilą był magiczny nigdy wcześniej się tak nie czułem to było po prostu niesamowite jej oczy- Nie ja kocham Shanti!- krzyknąłem sam do siebie, ale w tym momencie nie byłem pewien niczego. Wszedłem akurat na Polanę Szczeniąt i zobaczyłem Nosuna i Valixy.- No właśnie będę miał szczeniaki z Shanti, czy nie pośpieszyliśmy się z tym za bardzo? Wiem, że to była moja inicjatywa ale...- szedłem już przez las i usłyszałem jakiś szmer z prawej strony, odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem niedźwiedzia który szedł w stronę Polany Szczeniąt. Nie myśląc wcale rzuciłem się na niego i wgryzłem się mu w kark, on szybko się odwrócił i zamachnął się by mnie strzepnąć ja jednak odskoczyłem, on zaatakował mnie ja jednak odskoczyłem i spróbowałem znowu zaatakować ugryzłem go w łapę on jednak drugą uderzył mnie w bok trysła moja krew ból był okropny, ale ogarnąłem się i spróbowałem znowu zaatakować ugryzłem go w drugą łapę co go osłabiło i jego ruchy stały się wolniejsze co trochę mi pomogło. Tym razem on zaatakował trafił mnie w kark znów poczułem krew spływającą po mnie,
-Niech to jak tak dalej pójdzie to zginę nie mogę zginąć przecież, przecież szczeniaki, przecież ona-dudniło mi w głowie nawet moje myśli były nie wyraźne- teraz albo nigdy umrę albo przeżyje- pomyślałem i bez asekurowania się zaatakowałem z całą moja siłą wgryzłem się i poczułem jego krew była gorąca, gorzka i w tym momencie poczułem, że przegryzłem jego-TAK!- padł martwy u mych łap spojrzałem na niego zwycięsko i wtedy... poczułem, że słabnę moje łapy się ugięły, adrenalina opadłą i poczułem ból... był nie do zniesienia. Usłyszałem kroki i krzyki jakiś wilków ale ie umiałem się już ruszyć... Zemdlałem....




Od Muhukin
Postanowiłam iść na polowanie.Gdy szłam przez las zobaczyłam królika.Skoczyłam na niego i zabiłam po czym go zjadłam. Gdy skończyłam poszłam się przejść. Przechadzałam się po terytorium naszej watahy, ale powoli zaczełam się od niego oddalać.Nagle w krzakach zobaczyłam wilka. Był cały biały, a na uszach, ogonie i plecach miał świecące niebieskie znaki.Łapy i pysk wilka były całe zakrwawione, lecz to nie była ani jego krew ,ani żadnej zwierzyny łownej. To była krew...krew wilka.Postanowiłam podkraść się bliżej. Nagle potknełam się o kamień.Wilk skoczył na mnie. Nie mogłam się ruszyć.
-Kim jesteś!!! - zapytał (albo raczej wykrzyczał)
-Kimś kto cię pokona!-odpowiedziałam.
-Hehe nie sądzę że ci się to uda-powiedział- jestem 2 razy silniejszy.
-Taa myślisz że tylko siła jest ważna w walce...No w końcu jesteś palantem więc po prostu walczysz po to żeby zabijać!
Nie masz żadbnej wartości ! Jesteś po prostu naiwnym mordercom który wierzy we wszystko swojemu przywódcy.Możesz się zmienić... Być dobry...ale ty wolisz zabijać...- powiedziałam i spróbowałam go odepchnąć.Jednak nie udało mi się to.
-No widzisz maleńka nie ma na świecie sprawiedliwości.Ty o tym nie wiesz,ale twój upór jest słodki.
-Odczep się -zawarczałam i przeturlałam się na bok.Udało się już mnie trzymał.
-Jesteś zadziorna... ale koniec z tymi pogaduszkami - powiedział i odepchnoł mnie na zbocze góry. Poczuła że rana którą zadał zaczeła krwawić.
-I co słoneczko? Jesteś w pułapce... Wiesz co?Pozwole Ci przeżyć bo mi się podobasz ale pod 2 warunkami : dołączysz do naszej watahy i będziesz moją dziewczyną.
-A jak nie to co bałwanie?!
Popchnął mnie tak że wisiałam trzymając się łapami skalnej półki.
-Aaaa...- krzyknełam- Nigdy nie nie dołącze do morderców a tum bardziej
nie zdradzę watahy!
- Ojoj będzie mi ciebie brakowało księżniczko-powiedział i zepchnął moje łapy.
Poczułam że spadam ,uderzyłam kilka razy o skały.Na koniec wpadłam w jakieś krzaki.Zauważyłam krew... moją krew. Przed oczami zrobiło mi się ciemno...straciłam przytomność. Gdy się ocknełam spróbowałam wstać.Jednak od razu się przewróciłam. Coś było nie tak z moimi łapami.Niedaleko było jeziorko ,doczołgałam się do niego.Napiłam się i umyłam rany.Wszystko mnie bolało ale zauważyłam opuszczoną lisią nore. Doczołgałam się do niej ostatkiem sił i zawyłam na ratunek.
-Nikt mnie nie usłyszy- powiedziałam ze łzami w oczach- to koniec...
Ułożyłam się w norze .Przez chwilę płakałam a potem zasnełam





Od Lukasa
Co jakiś czas słyszałem szmery i obraz rozjaśniał się ale po chwili znów zapadała ciemność i nic nie słyszałem. Gdy po chyba 100-tnym razie otworzyłem oczy w końcu stał się wyraźny, ujrzałem Kamilę i nagle poczułem ból ona chyba usłyszała, że się ruszyłem i podeszła, przyłożyła mi coś do nosa i znów nastała ciemność. Minął jakiś czas i obraz stał się wyraźny ból był już słabszy, spróbowałem wstać ale mi nie wyszło więc się poddałem, rozejrzałem się po szpitalu usłyszałem Kamile ale musiała być w jakiejś innej jamie wiozłem głęboki oddech poczułem Shanti, Kamile i jeszcze jakieś zapachy ale były dożo słabsze i nie mogłem ustalić do kogo należą. Leżałem chwile po czym znów spróbowałem w stanąć ból był okropny ale udało mi się usiąść, dudniło mi w głowie, zacząłem ustalać co właściwie się stało co ja tu robię i wtedy przed moimi oczami ukazał się obraz: krew, niedźwiedź, ja.
-No tak walczyłem z niedźwiedziem chyba wygrałem- powiedziałem na głos, usłyszałem nagłe poruszenie i obok mnie pojawiła się Kamila
-Nie powinieneś jeszcze wstawać- powiedziała głosem pełnym troski
-Nie jest ze mną tak źle- spróbowałem się uśmiechnąć ale ból automatycznie zaatakował- Au...- warknąłem
-Mówiłam- powiedziała i nałożyła mi coś na rany chciała znów mnie uśpić ale ją powstrzymałem
-Poczekaj musimy porozmawiać, o tym co się między nami wydarzyło
-Tak wypadało by- trochę posmutniała
-Ja.... przepraszam powinienem był się powstrzymać to moja wina...-powiedziałem ale przerwała mi w połowie zdania
-Nie! to nie była twoja wina to co było po prostu się wydarzyło
-Emm... no tak ale ja mam partnerkę nie powinienem był
-Czyli nic to dla ciebie nie znaczyło?
-Nie to nie tak znaczyło było magiczne takie niesamowite- pozwoliłem sobie na chwile rozmarzenia ale zaraz się opanowałem- to było nie właściwe.- dokończyłem
-Chwile temu powiedziałeś, że to było magiczne ja też to czułam- powiedziała z nutą nadziei
-Ja... ja nie wiem nawet co czuje to jest zbyt skomplikowane JA BĘDĘ MIAŁ SZCZENIAKI Z SHANTI. Może naprawdę się z tym za bardzo pośpieszyliśmy nie sadziłem, że spotkam kogoś takiego jak ty ale wydarzyło się nie mogę jej zostawić- powiedziałem, wadera na chwile zamilkłą, widocznie nad czymś myślała w końcu powiedziała:

Kamila?




Od Kamili

-Nie możesz czy nie chcesz, nie rozumiem cię raz mówisz, że coś do mnie czujesz a chwile później, że nie możemy być razem
-Ja...- zaczął ale chyba sam nie wiedział co powiedzieć- No bo to nie jest takie proste jak ci się wydaje- dodał w końcu
-Czyli tak mnie postrzegasz, że niby nic nie rozumiem- poczułam ukłucie w sercu
-Nie to nie tak- próbował się bronić ale ja już nie chciałam go słuchać, łzy napłynęły mi do oczu ale je powstrzymałam
-Mam dość koniec rozmowy ja wychodzę zajmie się tobą Amy albo ktokolwiek- powiedziałam i poszłam do wyjścia
-Kami poczekaj- powiedział ale go nie słuchałam szłam dalej, emocje mną tak targały, że nawet nie zauważyłam Sindy wchodzącej i na nią wpadłam
-Przepraszam, robię sobie chwile przerwy Amy się wszystkim zajmie raczej nie jestem tu potrzebna- powiedziałam Alpha kiwnęła tylko głową w jej oczach dostrzegłam troskę czy tak żałośnie wyglądam, później zwróciła się do Lukasa ja już nie słuchałam wyszłam z szpitala i wzbiłam się w powietrze leciałam aż zobaczyłam wysokie góry, wylądowałem na jednej półce skalnej widok był z tond piękny jezioro księżycowe jaskinie, wzgórze Alph. Gdy w końcu odetchnęłam, łzy napłynęły mi do oczu, nie powstrzymałam ich nie miałam siły, myśl o Lukasie i o wszystkim co się wydarzyło mnie dobijała byłam pewna miłości do niego ale czy on kochał mnie? Czy tylko się zgrywał? Ale przecież ten pocałunek- na samą jego myśl zrobiło się mi cieplej na sercu ale nadal płakałam. Czemu miłość musi być taka trudna? Zadawałam sobie coraz więcej pytań ale nie umiałam odpowiedzieć na żadne. Nadal byłam pewna, że kocham Lukasa i wiedziałam, że on coś do mnie czuje ale co czy też miłość? Patrzyłam jeszcze przez jakiś czas w oddal w końcu zasnęłam, obudziłam się wieczorem wróciłam do szpitala sprawdzić czy coś się wydarzyło gdy tylko weszłam zobaczyłam Lukasa znów mi serce zabił bardziej ale się nie odezwałam, poczekałam aż on się odezwie
-Kami...- zaczął ale chyba nie umiał dobrać słów - Bo ja no to trudne wiem ale chciałem powiedzieć, że nie wiem jak to powiedzieć...- mówiłem ale mu przerwałam
-Lukas... Już ci mówiłam, że cię kocham ale nigdy ty tego tak naprawdę nigdy nie powiedziałeś powiedziałeś, że coś do mnie czujesz, czy to miłość? Chodzi mi tylko o to byś powiedział, że mnie kochasz albo nie zrozumiem jeśli nie nie musisz się mną przejmować- powiedział popatrzyłam na niego wydawał się być zagubiony, potem podniósł wzrok i popatrzyliśmy sobie w oczy nagle jakby znów wrócił do swojej pewności, nawet się uśmiechnął i powiedział:

Lukas?



Od Krisa

gdy byłem z Amy na wzgórzu loves powiedziałem że ją kocham
Amy powiedziała że też mnie kocha
wracając z wyprawy zauważyłem małego wilczka który uciekł z podpalonej wioski poszedłem z nim i Amy do alpch które powiedziały że nie może zostać jeśli niema rodziców Amy powiedziały że go adoptujemy alphy zgodziły się aby został . Po zmroku połżytliśmy się a rano zapoznalmy dana z vaxsi która znalazła sobie przyjaciela . Szczeniaki polubiy się i spdziły razem kilka godzin na polanie.
vaxsi bardzo cieszyła si z nowego przyjaciela




Od Lukasa
Patrzyłem w oczy wadery już chciałem powiedzieć, że ją kocham ale powstrzymałem się zbyt wiele by to zniszczyło, nie mogłem sobie na to pozwolić. Moja chwila milczenia ją zaniepokoiła widać to było w jej oczach. Znów pojawił się w mojej głowie obraz Shanti. Nie mogłem jej zostawić tak po prostu nie mógłbym żyć z myślą, że ją zostawiłem dodatkowo jak była w ciąży. Podniosłem znów wzrok i spróbowałem powiedzieć jak najpewniej:
-Nie kocham cie Kamila przykro mi- słowa ledwie przeszły przez moje gardło Kami zrobiła tylko poważną minę odwróciła się i poszła gdzieś w głąb szpitala, wiedziałem, że ją zraniłem dlaczego wogle pomyślałem, że mogła być ze mną zasługiwała na kogoś lepszego. Mimo, że próbowałem sam sobie wytłumaczyć, że i tak by nam nie wyszło i nie możemy być razem ale mnie też to bolało. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Sindy:
-Cześ Lukas jak tam?
-Emm... Dobrze co cię tu sprowadza?-Starałem się mówić jak najpewniej jakby nic się nie wydażyło jak zawsze, wczoraj Sindy wpadła tylko na chwile dzisiaj widać było po niej, że to coś poważnego.

Sindy?




 Od Alphy Sindy

-Lukas, mam do ciebie prośbę.-Powiedziałam
-Jaką?
-Lukas, mam dla ciebie zadanie, byś mógł odbyć podróż i odnaleźć moją siostrę? Ma na imię Vitani i nie ma skrzydeł, tylko to wiem. Więc co? Zgadzasz się? Oczywiście jak wyzdrowiejesz.
Lukas?



Od Lukasa

-Oczywiście- odpowiedziałem uznałem to za świetną szansę by przynajmniej na jakiś czas przestać o wszystkim myśleć
-Dzięki
-Kamila mówiła że za jakieś 2 dni będę mógł wyjść od razu będę ruszał
-To dobrze
-Ale jesteś pewna, że wiesz tylko tyle. Bo przydało by mi się jak chociaż jak wygląda albo gdzie mniej więcej się znajduje. Oczywiście bez tego też postaram się ją znaleźć ale te informacje bardzo mi by pomogły.

Sindy?



Od Alphy Sindy

-Vitani jest cała biała... i... i ma córeczke, ma na imię Shadow i ma tam ileś miesięcy. Jak będziesz szedł w stronę Wschodu powinieneś znaleźć Grote.-Powiedziałam ale po chwili dodałam:-Napewno chcesz iść?? To są niebezpieczne tereny... Byś musiał iść w tamtą stronę z 2-3 Miesięcy-Powiedziałam a Lukas myślał o czymś
-...
-Jak ją odnajdziesz awansuje cię na Deltę, nawet na Gamme.

Lukas?



Od Muhukin

Nie wiem jak długo spałam ale nie czułam się już tak źle jak wcześniej. Tylko moja prawa łapa strasznie bolała.Postanowiłam wziąć się w garść i nie ubolewać już nad sobą.Wyszłam z jaskini i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę sadzawki.Napiłam sie wody i obejrzałam ranę na łapie. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Pobiegłam do zarośli i ukryłam się. Zauważyłam że młody około 2 letni basior podchodzi do sadzawki.Napił się i rozejrzał się wokół po czym gdzieś pobiegł. Zaczęłam lekko kulejąc biec za nim.Po kilku minutach byliśmy na polance. Wilk chyba jeszcze się nie zorientował że biegnę za nim.Na łące było stado saren.Samiec upolował jedną z nich. Nagle usłyszałam jakiś szelest . Obejrzałam się do tyłu ale zobaczyłam tylko wiewiórke. Odwróciłam wzrok do przodu żeby zobaczyć co robi wilk ale jego już tam nie było.Jakby zapadł się pod ziemie. Po chwili usłyszałam za sobą głos:
- Co tu robisz?-odwróciłam się. Stał za mną ten sam wilk , który przed chwilą polował na polance.
-Ymm..Trafiłam tu przez przypadek. Zostałam zephnięta z urwiska przez jakiegoś wilka i... nie za bardzo wiem jak stąd wyjść.Wiesz może jak wydostać z tego miejsca?-spytałam z lekkim uśmiechem.
-Wystarczy przejść przez...Jesteś ranna. Pokaż mi swoją łapę opatrze ją.
-Nie to nic poważnego dam so...
-Spokojnie to nie potrwa długo-przerwał mi wilk.
-No dobrze-powiedziałam z uśmiechem. Pokierował mnie w strone wodopoju.Gdy dotarliśmy spytał:
- Jak masz na imię?
-Muhukin.A ty?
-Ładnie.Ja mam na imię Alex.
-Ok. To już znamy nasze imiona i moją historie. A ty skąd się tu wziąłeś?-spytałam.
-Yyy...rodzice zostawili mnie tutaj.To miejsce było moim domem przez bardzo długo.
-Nie chciałeś nigdy dołączyć do jakiejś watahy?
-W sumie to zawsze myślałem że nigdzie mnie nie zechcą i nigdy nie próbowałem-powiedział.
-Myślę że powinieneś.
-Sam nie wiem.Skończyłem.
-Dziękuje.Może pójdziemy razem do mojej watahy i poprosimy alphy o to żebyś mógł dołączyć?
-Możemy spróbować ale wątpię że się uda.
-Więc chodźmy! - powiedziałam ale gdy wstałam upadłam.
-Nie tak szybko.Twoja łapa jeszcze musi odpocząć.Chodźmy zaprowadze cię do jaskini- powiedział.Pomógł mi wstać i iść. Gdy doszliśmy zrobił mi miejsce w jaskini.Ułożyłam się wygodnie.Alex wyszedł z jaskini. Był zamyślony i patrzył w gwiazdy.Wstałam i kulejąc podeszłam do niego.Obrócił się i powiedział:
-Powinnaś odpocząć.
-Nie mogę spać jak tak tutaj siedzisz.Co się stało?
-Myślę o moich rodzicach.Nie wiem dlaczego mnie tu zostawili.
-Na pewno chcieli dla ciebie dobrze.Może chcieli cię przed czymś obronić.
-Możliwe ale czasem myślę że zostawili mnie tu żeby się mnie pozbyć-powiedział i spojrzał na mnie.
-Na pewno nie-powiedziałam.
Zauważyłam że na mnie patrzy i spytałam:
-O co chodzi?
-Masz piękne oczy-powiedział.

-Dziękuje-powiedziałam i spuściłam wzrok.
-Nie ma za co.
Popatrzyliśmy na siebie po czym Alex mnie pocałował.
-Przepraszam ja...-powiedział.
-Nic się nie stało-przerwałam mu.
Przytuliłam się do niego i razem spoglądaliśmy w gwiazdy a potem poszliśmy spać.Rano obudził mnie zapach mięsa.Otworzyłam oczy i zobaczyłam jedzenie leżące przede mną.Zjadłam i pobiegłam szukać Alexa. Znalazłam go przy jeziorku. Przywitałam się z nim i podziękowałam za jedzenie.
-Jeśli chodzi o ten wczorajszy pocałunek to ta chwila była...była cudowna-powiedziałam.Zakochałam się w Alex'ie i chciałabym z nim być.
-Ja też tak sądzę.To było świetne.-odpowiedział i przytulił mnie.
-Chodźmy już bo nie zdążymy przed zmrokiem-zaśmiałam się.
-Dobrze chodźmy-powiedział i pobiegliśmy razem.
Gdy dotarliśmy postanowiłam od razu iść do Alph.Znalazłam ich przy jaskini.
-Cześć Sindy,cześć Rick chciałabyśmy was o coś zapytać.To jest Alex.
-Witajcie chciał bym wstąpić do waszej watahy.Dotąd żyłem samotnie niedaleko stąd.Zakochałem się w Muhukin i chciał bym już zawsze być z nią.
Czy mogę dołączyć do waszej watahy? -zapytał i przytulił mnie.
Uśmiechłam się do Alexa, a potem błagalnym wzrokiem spojrzałam na Sindy.



Od Tornada
Znalazłem się w watasze WKW pomyślałem hmm... ładna okolica chodziłem sobie z godzinkę

**** po upływie jednego dnia

-Hej Kamila hej-odpowiedziała -Muszę ci coś powiedzieć-Tak-Kamila kocham cię. Po czym ją pocałowałem i ona powiedziała że to była cudowna chwila. Po chwili Musiałem wracać ale Kamila jeszcze powiedziała

Kamila?



Od Lukasa

-Tak.... Jestem pewien-powiedziałem w końcu- Postaram się cie nie zawieść
-Dzięki jeszcze raz, zdrowiej-powiedziała już z uśmiechem i wyszła. Zacząłem zastanawiać się co właściwie może mnie spotkać o jakich niebezpieczeństwach mówiła Sindy. Mimo wszystko byłem pewny, że chce iść to była moja jedyna szansa by oderwać się od wszystkiego.

Dwa dni minęły szybko może nawet zbyt.... Nie rozmawiałem już z Kamilą była tylko raz zmienić mi opatrunek. Parę razy widziałem Amy byłą całkiem miła. I to ona tego ranka przyszła do mnie:
-Hej możesz już wychodzić twoje rany się zagoiły, może cię przez jeszcze jakiś czas boleć ale powinno być okey.
-Świetnie to dzięki Cześć.
-Pa- odpowiedziała, ja wyszedłem ze szpitala i skierowałem się do jaskini Alph, w środku na szczęście była Shanti:
-Cześć- przywitałem się
-Lukas jak dobrze cie widzieć- podszedłem do niej i ją pocałowałem, dopiero teraz przypomniałem sobie, że ją kocham
-Shanti bo ja... wyruszam w podróż może ona potrwać 2-3 miesiące- powiedziałem na jednym wdechu, widać było po niej, że nie jest zadowolona
-Jak to?
-Sindey mnie prosiła o znalezienie jej siostry i się zgodziłem jeśli chcesz wiedzieć więcej to porozmawiaj z nią, ona ci o wszystkim powie- powiedziałem, akurat właśnie Alpha wchodziła do jaskini, zwróciłem się do niej- Sindey ja ruszam chciałem tylko to powiedzieć
-Dobrze powodzenia- powiedziała, powiedziałem Shanti jeszcze, że ją kocham i wyszedłem z jaskini Alph. Skierowałem się na Wschód tak jak mnie Sindy pokierowała, minąłem Wodospad i szedłem wzdłuż Wilczego Potoku, dopóki on nie zakręcił i inną stronę w tym momencie po raz pierwszy poczułem samotność. Za nim dołączyłem do tej watahy to prawie zawsze byłem sam i nigdy mi to zbytnio nie przeszkadzało, a teraz gdy poznałem Shanti będę miał szczeniaki i poznałem wszystkich innych poczułem, że stało się to wszystko częścią mnie. Wiem, że mam do czego wracać, uśmiechnąłem się sam do siebie.

Zmrok zapadł dość szybko wędrowałem gdzieś do północy, nie natrafiłem na żadnego wilka, w międzyczasie upolowałem sobie parę królików. Teraz wchodziłem akurat do jakiegoś starego lasu, drzewa były ogromne. Znalazłem jakieś z gałęziami nisko ziemi, wskoczyłem na pierwszą,potem na drugą i tak prawie na sam szczyt, spojrzałem w stronę w którą mam iść las wydawał być się nieskończony.
-Przynajmniej będę miał jedzenia w dostatku- powiedziałem sam do siebie było to chyba jak na razie jedyne pocieszenie, ułożyłem się w miarę wygodnie na gałęzi i zapadłem w pół sen by jakby co móc się bronić.




Od Sakury

Siedziałam niepewna tuż obok stosunkowo wysokiego blondyna.
Mój oddech był przyśpieszony, a wzrok nerwowo latał od jednej ściany do drugiej.
Nie wiem czy jestem na to gotowa niby od zawsze do tego trenowałam, ale jeżeli stchórzę?
Jeżeli w ostatniej chwili jednak się przestraszę i wszystko zawalę.
Bardzo chciałam wyskoczyć przez jedno ze szklanych okien, ale materiałowe, grube pasy uprzęży mnie przed tym powstrzymywały.
Chciało mi się wyć, ale tego nie robiłam.
A zresztą po co hałasować?
Już dość miałam najróżniejszych odgłosów od których tu się roiło.
Miałam wtedy półtora roku czyli byłam dość młoda, a to miała być moja pierwsza misja.
Po jakiś 20 minutach byliśmy na miejscu.
Jak tylko poczułam, że nic mnie nie przytrzymuje wyskoczyłam na ulicę.
Przede mną był wielki odrapany budynek.
-No już biegnij. - Usłyszałam polecenie.
Jak na wystrzał ruszyłam do przodu i przez jedną z dziur w drzwiach wbiegłam do środka.
Do mojego nosa dobiegł zatęchły, słodki i lepki zapach krwi.
Wzdrygnęłam się.

C.D.N. ( brak czasu na napisanie )



Od Lukasa 
Moja podróź trwała juź około miesiąca, do tej pory caĺy czas szedłem przez las i zbytnio nic się nie wydarzyło dni ciągły się, długa wędrówka przerywana jedynie na polowanie i sen. Pocieszeniem było to, że podszkoliłem swoje umiejętności: szybkość, wytrzymałość i chodzenie po drzewach (wszystko przez nude). Dzisiaj zauważyłem, że las zaczoł się przeżedzać, szedłem dalej aź około południa las się skończył!!!! Moim oczom ukazał się widok pięknej polany na której rosły przerużne kwity, rośliny nie mogłem od nich oderwać wzroku. Postanowiłem iść dalej, nie mogę tu zmarnować całego dnia, ruszyłem więc. Gdy szedłem usłyszałem czyjeś kroki odwróciłem się w tamtym kierunku, moim oczom ukazał się brązowy basior, za nim było jeszcze kilku
-Witaj przybyszu co sprowadza Cię na nasze tereny?- Przemówił basior doniosłym tonem
-Jestem w podróży nie chciałem was obrazić moją obecnością- mówiłem ostrożnie nie byłem pewien co zamierzają
-Nie mart się bardzo lubimy gości może zostaniesz u nas choćby na jedną noc jakby ci się spodobało mógłbyś do nas dołączyć... A tak nie przedstawiłem się jestem Tristan Alpha Watahy Blasku Słońca, a to moi najmężniejsi wojowie- odsunął się wskazywając wilki za sobą
-Shin!
-Killer!
-Blackfither!- Wykrzykiwali swe imiona było ich z 10 więc nie zapamiętałem wszystkich
-Ja jestem Lukas i należe już do Watahy Księżycowego Wycia- powiedziałem gdy juź skończyli się przedstawiać
-Należysz do watahy i tak daleko od niej się oddalasz?
-Jestem na misji- nie wiedziałem ile migę im powiedzieć odpowiedziałem z grzeczności
-Ach to szkoda, ale mam nadzieją, że choć na noc zostaniesz- gdy zobaczył zmieszanie na poim pysku dodał- Ciemno już się robi i tak musiałbyś znaleźć legowisko
-Dziękuje, ale nie mam jak się wam za to odwdzięczyć
-Nie przejmuj się bardzo lubimy gości-powiedział i ruszył w kierunku w który m i tak miałem zamiar iść. Gdy polana się skończyła szliśmy pomiędzy jakimiś skałami, a chwilę potem ukazał nam się widok ppięknego wzgórza na którem widać było pare jaskiń. Gdy szliśmy minęło nas pare wader, wpadłem na pomysł by zapytać pare wilków może kttoś słyszał o siostrze Sindey
-Tristianie nie słuszałeś może o białej waderze która niedawno urodziła mieszka gdzieś na wschodzie
-Przepraszam nic o takiej nie słyszałem, ale może nasz szaman ci pomoże on wie o bardzoo wielu rzeczach, ale najpierw posiłek musisz być głodny po tak długiej podróży
-Żywiłem się reguralnie choć z chęciom coś zjem- powiedziałem z grzeczności choć tak naprawde chciałem jak najszybciej iść do szmana. Kolacja była pyszna pare dzikó jelenie itp. Po kolacji zaprowadzli mnie do szmana

C.D.N




Od Kamili
-Jakbyś czegoś potrzebował to wiesz gdzie mnie szukać- powiedziałam i uśmiechnęłam się
-Jasne- też się uśmiechnął ale chyba nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Chwile jeszcze mi się przyglądał a później wyszedł. Co miałam mu odpowiedzieć nie mogłam powiedzieć, że go kocham bo byłoby to kłamstwo, a że go nie kocham też nie mogłam powiedzieć nie chciałam go ranić. Sama wiedziałam jak to boli, a Lukas wydawał się mówić to z taką łatwością. Nie rozumiem go czemu dałam mi tyle znaków, że mu się podobam a później tak po prostu powiedział, że mnie nie kocha. Byłam dla niego zabawką na chwile, dlaczego jestem taka głupia i się w nim zakochałam, mimo iż wyraźnie dał mi do zrozumienia, że mnie nie kocha ja nie mogłam przestać o nim myśleć o jego ciepłym uśmiechu, spojrzeniu rzucanym by nikt nie zobaczył i o naszym pocałunku. Może jednak powinnam dać szansę Tornadowi ale nie mogłam, nie umiałam obdarzyć go takim uczuciem jakiego by potrzebował czy to wogule miało jakiś sens. Dodatkowo Lukas poszedł na jakąś wyprawę, nienawidziłam sama siebie za to, że za nim tęskniłam ale to było ode mnie silniejsze. Nie miałam siły dalej o tym rozmyślać więc wyszłam ze szpitala, poszłam Jezioro Księżycowe, położyłam się na brzegu i wpatrywałam się w odbicie nieba na jeziorze było piękne. Nagle usłyszałam za sobą czyjeś kroki, odwróciłam się i zobaczyłam Shanti byłą chyba ostatnim wilkiem jakiego się spodziewałam, patrzyłyśmy chwile na siebie nie umiałam odczytać czego odemnie chce. W końcu odezwałam się:
-Cześć, coś się stało, że do mnie przychodzisz?

Shanti?


Od Shanti
Krzyczłam z bólu trudno powiedzieć który raz. Byłam na Loves po gdzieś 4 godzinach męczarni kamila powiedziała -Są 2 samiczka i samiec. Po porodzie poszłam do jaskini zasnęłam z nimi. Po kilku minutach spania obudził mnie dziwny odgłos. -O nie o nie!!!-Zobaczyłam grizzly który chciał zabić basiorka. Skoczyłam mu do gardła. Ale on był szybszy i oberwałam kłami w bok poczułam krew łapy się podemną zapadały. Ale walczyłam weszłam w stan furii.
 

Uderzyłam go z boku. Później rzuciłam się na kark. Trzymałam przez dobre 5 min i padł trupem. Niestety moje obrażenia były poważne i na resztkach sił doleciałam do szpitala z małymi. Kamila mnie przyjęła i...
Kamila?


Od Lukasa CD
-Ja czekać na ty- powitał mnie od progu szaman, widać było, że jest stary jego pazury i zęby były mocno uszkodzone wszędzie miał pełno ran a jego sierść była w dużej części szara reszta była brązowa, wilki które mnie odprowadzały zawróciły i wróciły do swoich spraw
-Emm... dobrze chodzi o to czy wiesz może coś o białej wilczycy Vitani, ma małą córeczkę i mieszka gdzieś na Wschodzie.
-Ja wiedzieć, ale ty mieć inne zmartwić- jego mowa zaczęła mnie denerwować
-Nie mam innych zmartwień! Chce znaleźć Vitani i jak najszybciej wracać do Kam... Shanti- szaman zaśmiał się
-Widzieć ty ja wiedzieć, ty musieć patrzyć serce, ono wskazać ci właściwa droga
-Daj mi spokój! Wiesz gdzie mam znaleźć Vitani czy nie?!- wydarłem się
-Robić wbrew serce robić źle- chciałem już mu odpowiedzieć ale podszedł do czegoś w kształt kuli, wypowiedział parę słów których nie zrozumiałem, a jego oczy stały się całe białe, wyglądał dość strasznie. W końcu po jakiś 10 min w jego oczach znów pojawiły się tęczówki, przeciągnął się lekko i podszedł do mnie- Ja widzieć one są daleko musieć ty iść na Wschód aż dojść ty do Starego Ogromnego Dębu, potem musieć ty iść na północ aż do Białego Kamienia potem musieć zdać się na ty- powiedział, odwrócił się w zajął się jakimiś ziołami, chyba to był koniec rozmowy ruszyłem do wyjścia gdy byłem już przy samym wyjściu powiedział jeszcze- Zawsze słuchać serce one ci pokarze ukochaną- zaśmiał się jeszcze, a ja wyszedłem pośpiesznie pewnie i tak żadne moje słowa by nie zmieniły jego zdania, a ja nawet jeślibym chciał nie mogłem słuchać serca to by zbyt wiele zniszczyło. Moje rozmyślania przerwał czyiś głos:
-I co nasz szaman ci pomógł?- był to Tristan
-Tak, późno już mógłbym się położyć?
-Jasne, Vanessa zaprowadzi cię do wolnej jaskini
-Dziękuje- Tristan gdzieś poszedł, a przede mną stanęła czarna uśmiechnięta wilczyca
-Tędy- zaprowadziła mnie do przytulnej jaskini- Mam z tobą zostać?- powiedziała zalotnie, jej propozycja mnie zdziwiła i zbiła z tropu
-Nie dzięki, mam przed sobą długą podróż
-Mhm... jak chcesz to pa
-Pa- wadera zniknęła, a ja zapadłem w sen. Następnego dnia obudziłem się o świcie podziękowałem wszystkim i ruszyłem w dalszą podróż przede mną kolejne kilometry do pokonania, przynajmniej teraz wiem więcej o położeniu Vitani.


Od Demona
Wpatrywałem się w wodę wydawała się taka spokojna. Gdybym i ja mógł się tak czuć.
-Dobra dość użalania się nad sobą pora coś zjeść- pomyślałem i ruszyłem bezgłośnie na Zwierzyńca, upolowałem dwa króliki i wszedłem na drzewo by nikt mnie nie zauważył, nie żebym się czegoś bał po prostu wole samotność. Po zjedzeniu królików udałem się na dalsze sprawdzanie terenu, nie miałem nic innego do roboty nikt obcy kogo mógłbym zabić nie kręcił się na terenie watahy ani w najbliższej odległości od granic watahy. Żadnych zleceń na morderstwo też nie było więc była to jedyna pożyteczna rzecz jaką mogłem zrobić. Podziwiałem piękno przyrody, słuchałem śpiewów ptaków może to dziwne ale lubię to odpręża mnie to, szedłem dalej bezgłośnie się poruszając. Obszedłem cały teren watahy i nic. Wróciłem nad Jezioro i wskoczyłem na drzewo i przeleżałem tam do wieczora, nie lubię bezczynności ale w tym dniu była to jedyna rzecz jaką mogłem robić NIC SIĘ NIE DZIAŁO! szkoda. W końcu wstałem i udałem się do jaskini przy wejściu stała jakaś wadera, nie miałem jak jej minąć więc podszedłem
-Cześć
-Um.. Hej- odwróciła się do mnie
-Demon jestem- wypadało się przedstawić- A ty?

Ktoś?
 



Od Shanti
Więc Kamila-zaczęłam-Byłam w norze nagle niedzwsiedz szczeniaki ja -Co Shanti?-Spytała wadera. Ja ze zmęczenia padłam. Kilka godzin później byłam a raczej obudziłam się w szpitalu. Szczeniaki latały wokół mnie miałam podłączoną kroplówkę Kamila podeszła i...
Kamila?



Od Shanti
Nazywam się -Shanti miło mi cię poznać
-Mi tez
-pójdziemy na polowanie
-jasne
Zabiliśmy łosia.
-Wow ale było fajnie-wyzipał Demon
Zjedlismy z 2 nogi reszte zanieślismy do watahy.
Sindy się zdziwiła że przynieśliśmy łosia i powiedziała...
Sindy?


Od Alphy Sindy
-Gratulacje że zabiliście wielkiego losia we dwójke-Powiedziałam i sie uśmiechnęlam, Shanti to urocza wadera, ma szczescie że spotkaal swoją miłość i ma wielu przyjaciół.
-To ja już idę -Powiedziała i odleciala a Demon sobie poszedł.
-I co kochanie? -Odezwał sie poważny głos Ricka'a
-Wszystko dobrze.
-A dziecko?
-Czuje sie dobrze, niedlugo pojawi sie na świecie. Dobrze będzie sie bawilo z dziećmi Shanti.
-.... Ja już idę, muszę zobaczyć.... Eeee.... Nasze tereny.... -Odpowiedział jakając sie.
-Czyżby napewno?
-Tak napewno.-Powiedzial cmoknął mnie w policzek i odleciał.... Cos on kręci... No nieważne.... Przysząl do mnie Kamila i powiedziała :
Kamila?


Od Shanti
pewnego dnia pomyślałam :Hm... może pooglądam zdjęcia? wię zaczęłam najpierw natknęłam się na siebie bez skrzydeł

obok mnie siedział... Lukas!!
Później parę zdjęć pominęłam i zobaczyłam się jako nastolatke
 
Ach co to były za czasy.
 

To było moje zdjęcie w wieku hmm... 1 roku z milem zerwaliśmy...
 o 

To ja i moja mama
 
Ja i farpia zegnająca się ze mną
Och ale ten czas mija!
Akurat oglądałam zdjęcie z moim BYŁYM partnerem i niby z nikąd do jamy wszedł Lukas i...
Lukas?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz